Na ziemi radomskiej uroki i czary
Gościu, co wzdłuż i w poprzek tę radomską ziemię
Przeszedłszy, arcymiłe masz jeno wspomnienie,
A po trzyipółdniowym szwendaniu się wszędy,
Miałżebyś już ochotę nie ruszać się z grzędy,
Siądźże wonczas pod lipą z nagła tak zmorzony,
Pół drzemiąc, pół czuwając, wsłuchując się w tony
Ptasząt, jako są trznadle, gżegżółki, jerzyki,
Białorzytki, strzyżyki, zięby, tudzież kszyki.
Rzeźwy wiew rzężąc one bajdurzenia ptasie
Znienacka, półśpiącemu jużci w znaki da się.
Naprzeciw zasię w sadku, skądinąd półdzikim,
Spomiędzy cud-jabłuszek wyjrzy satyr stary,
Co pozawczoraj rzewne ukrócił słowiki
I, dalibóg, miód chłeptał z niejednej już czary.
Tędy owędy przemknie zając szarak kusy,
I chyżo hoże driady z fauny dają susy
Przez strużki i rzeczułki, w mig się obłapiając,
A w szaroburym borze pospołu znikając.
Ty zaś snem odurzony, słyszysz pół ich chichy,
A pół - chorały cudne, jakie pieją mnichy.
Tak z gruntu odpocząwszy, rzekniesz, że niczego
Nie masz ponad tej ziemi uroki lepszego.
prof. dr hab. Andrzej Markowski